23 wrz 2011

Totalny sprzeciw - artykuł w "Dzienniku GP"

Wczoraj, tj. 22 września 2011, "Dziennik Gazeta Prawna" opublikowała artykuł  Polski nauczyciel pracuje tylko trzy godziny dziennie. W tym miejscu wyrażam swój całkowity sprzeciw wobec wprowadzania opinii publicznej w błąd i podawania niepełnych, wybiórczych informacji. 

Rzetelna lektura raportu OECD,  na który powołuje się "Dziennik GP", traktuje tylko o czasie spędzonym "przy tablicy". Pominięte zostały inne działania, które podejmują nauczyciele, a które należą do ich obowiązków.

Zastanawiam się, kto pozwala na publikowanie takich pesudo-faktów. Nie ma to bowiem nic wspólnego z dziennikarstwem.

Szymon Waliczek, polonista

PS: Oświadczenie Teresa Misiuk, zastępca przewodniczącego SKOiW NSZZ „Solidarność”:

Pan Artur Grabek  
Redakcja Gazety Prawnej 
Szanowny Panie Redaktorze,
kolejny raz pisząc o polskiej oświacie i nauczycielach w znaczący sposób mija się Pan z prawdą. Czy dziennikarza nie obowiązuje etyka? Jakim celom i przez kogo wyznaczonym służyć ma pański tekst opublikowany w Gazecie Prawnej w dniu 22 września 2011 roku pod tytułem „Polski nauczyciel pracuje tylko trzy godziny dziennie”? Zapoznając się z  tak sformułowanym  tytułem, czytelnik otrzymuje informację, że polski nauczyciel pracuje tylko trzy godziny dziennie. W drugim zdaniu artykułu pojawia się co prawda zwrot o czasie pracy przy tablicy, przez który, jak można przypuszczać, rozumie Pan pensum dydaktyczne, ale po jednoznacznym sformułowaniu tytułu na ten niuans zwrócą uwagę tylko nieliczni czytelnicy. I w ten prosty sposób utrwala Pan w opinii społecznej fałszywe przekonanie o czasie pracy polskich nauczycieli. W połączeniu z wcześniej publikowanymi informacjami o pensjach nauczycieli od 1 września br. wykreował Pan nieprawdziwy obraz czasu pracy i zarobków polskich pedagogów. Po raz kolejny rodzi się pytanie - w jakim celu, na czyje zamówienie?
Pisząc o czasie pracy, warunkach i wynagrodzeniach pracowników oświaty niechętnie i nader rzadko uwzględnia Pan opinie NSZZ „Solidarność”. Mamy głębokie przekonanie, że treść tego listu znajdzie swoje odzwierciedlenie w pańskich publikacjach, które wymagają bardzo wielu sprostowań. Oto najistotniejsze.
Czas pracy  polskich nauczycieli wynika z  art. 42 Karty Nauczyciela, którego pkt 1 brzmi „ Czas pracy nauczyciela zatrudnionego w pełnym wymiarze zajęć nie może przekraczać 40 godzin na tydzień.”Wielkość zróżnicowanego, a nie tylko osiemnastogodzinnego pensum dydaktycznego określona jest w tabeli w pkt. 3 wymienionego artykułu. W końcowej części artykułu wymienia Pan „przywileje” nauczycieli wynikające z Karty Nauczyciela. Pana zdaniem są nimi: wypłata trzynastej pensji, dodatki za wysługę lat, motywacyjny, funkcyjny, za warunki pracy, nagrody jubileuszowe – skoro to przywileje nauczycieli, to czy inne grupy zawodowe ich nie otrzymują?! Pisze Pan także, że za godziny ponadwymiarowych zajęć dydaktycznych otrzymują nauczyciele dodatkowe wynagrodzenie, ale zapomniał Pan napisać, że tylko za te godziny. Za przekroczenie 40 godzin czasu pracy w tygodniu nikt pedagogom nie płaci. A jak jest w innych grupach zawodowych – otrzymują dodatkowe wynagrodzenie za dodatkowy czas pracy, czy nie? Panie Redaktorze w imię rzetelności i uczciwości dziennikarskiej proszę odpowiedzieć na te pytania. No i pominął Pan bardzo ważny aspekt czasu pracy nauczycieli – sławne „godziny karciane” albo jak kto woli „hallówki” bo i taka nazwa w środowisku funkcjonuje. Zmiana wprowadzona w art. 42 Karty Nauczyciela zobowiązała nauczyciela do prowadzenia bezpłatnie i obowiązkowo zajęć z uczniami w wymiarze 1 lub 2 godzin w tygodniu w zależności od typu szkoły. Jakie to powoduje problemy, pisaliśmy nie raz. Te jedna lub dwie godziny stały się workiem bez dna, w efekcie czas pracy nauczyciela systematycznie się wydłuża. Skutecznie zadbała o to obecna ekipa MEN, dokładając nauczycielom zadań, ale o tym też wielokrotnie informowaliśmy. 
W imię dociekliwości dziennikarskiej proszę sięgnąć do naszych stanowisk i opinii.
Mamy świadomość, że bez rzetelnego zbadania rzeczywistego czasu pracy nauczycieli Pan i Panu podobni ciągle będą pisać tylko o osiemnastogodzinnym pensum. Od wielu lat  NSZZ „Solidarność” ponawiał postulat o przeprowadzenie takiego badania – po raz pierwszy złożył go jeszcze poprzedni przewodniczący SKOiW Stefan Kubowicz na posiedzeniu Komisji Trójstronnej. Badanie jest właśnie realizowane. Proszę cierpliwie poczekać na jego efekty. Ciekawe, czy ktoś zapłaci nauczycielom za pracę  ponad 40 godzin w tygodniu!
Pozwala Pan sobie w swoim artykule na podanie informacji wręcz absurdalnych, np. w szkole podstawowej jeden nauczyciel przypada na 10 uczniów! Z tego wynika Panie Redaktorze, że chociażby w oddziałach I – III szkoły podstawowej mamy tylko po 10 uczniów! Komfortowe warunki pracy dla ucznia i nauczyciela, ale to niestety tylko wirtualna rzeczywistość wytworzona przez Pana.
Zadziwiające są Pańskie informacje dotyczące samorządów, które znowu mijają się z prawdą. Otóż, żaden samorząd nie zatrudni większej liczby nauczycieli, niż to wynika
z liczby godzin na poszczególne zajęcia edukacyjne i opiekuńczo–wychowawcze. Natomiast, zdarzają się sytuacje odwrotne, tzn. szukając oszczędności samorządy np. zwiększają liczbę uczniów w klasach, ograniczają podziały na grupy lub wręcz likwidują małe szkoły. Dlaczego o tym ważnym problemie Pan nie pisze?
Z tego Pańskiego artykułu i wielu innych wynika, że za problemy finansowe w oświacie odpowiada Karta Nauczyciela i Ci, którzy jej zaciekle bronią, tj. związki zawodowe. Jest to ogromne, populistyczne uproszczenie. Zadziwiającym jest, że grupa zawodowa, której wyznacza się niezwykle ważne i odpowiedzialne społecznie zadanie - edukowania dzieci i młodzieży, tych od  których zależeć będzie nasza wspólna przyszłość, jest nieustannie atakowana poprzez kreowanie jej fałszywego wizerunku.
Panie Redaktorze, może w celu odkupienia win, ale przede wszystkim w imię nie raz tu przywoływanej  rzetelności  i uczciwości dziennikarskiej, opisze pan rzeczywistą pracę polskich nauczycieli z ich wszystkimi, różnorodnymi zadaniami z zakresu dydaktyki, opieki, wychowania, czynności administracyjnych i wielu, wielu innych, niejednokrotnie wykonywanych w domu na własnym sprzęcie, bo w szkole jest to niemożliwe. No ale przygotowując taki materiał musiałby Pan wstać od komputera, odwiedzić kilka lub kilkanaście szkół, zajęłoby to trochę czasu. Zapewne znacznie więcej, niż napisanie tego artykułu. Przekonałby się  Pan wówczas, że nie ma w Polsce nauczycieli, którzy „pracują tylko trzy godziny dziennie” i zarabiają prawie 5 tysięcy. Poznanie prawdy jest bezcenne. Zachęcamy do tego trudu.


Teresa Misiuk
Zastępca Przewodniczącego
SKOiW NSZZ „Solidarność”


Już tylko link do oświadczenia pana Sławomira Broniarza, prezesa ZNP.

5 wrz 2011

E-podręczników nie będzie!!!

Znowu nas oszukano! Tak, czuję się oszukany! Zresztą nie po raz pierwszy za kadencji tego rządu. Jako nauczyciel z niecierpliwością czekałem, wręcz wyczekiwałem na e-podręczniki. A tych oczywiście nie będzie!!!

http://praca.gazetaprawna.pl/artykuly/541390,nie_bedzie_tanszych_e_podrecznikow_dla_uczniow.html

Natomiast wydawnictwa szkolne, jeśli ubiegałyby się o dopuszczenie do sprzedaży nowych podręczników, zmuszone bylyby też poza formą papierową przygotować jej e-booka. Takie zmiany przewidywał projekt nowelizacji rozporządzenia ministra edukacji narodowej z 8 czerwca 2009 r. w sprawie dopuszczania do użytku w szkole programów wychowania przedszkolnego i programów nauczania oraz dopuszczania do użytku szkolnego podręczników (Dz.U. nr 89, poz. 730). Część zmian miała wejść w życie już 1 września, a pozostałe 14 dni od dnia ogłoszenia w Dzienniku Ustaw.
Jak ustaliliśmy, zaproponowane zmiany spotkały się z dużym protestem wydawców, którzy domagają się od ministerstwa wycofania się z tych pomysłów.
– Stanowczo sprzeciwiamy się tym zmianom – mówi Renata Łapińska członek zarządu, dyrektor wydawnictwa WSiP.
Podkreśla, że wolny rynek i nauczyciele powinni decydować czy chcą korzystać z wersji elektronicznej czy też tylko z podręczników tradycyjnych.
Wszystko wskazuje na to, że presja wydawców będzie większa od determinacji resortu i próśb rodziców.
– Wciąż trwają konsultacje tego projektu. Najprawdopodobniej dopiero jesienią nowelizacja może zostać podpisana przez minister – mówi „DGP” Bożena Komorowska z MEN.
Działaniem resortu zdziwieni są nauczyciele.
– Wprowadzenie podręczników w wersji elektronicznej jest nieuniknione, ale do tego konieczna jest zmiana przepisów i wola ministerstwa – mówi Maria Gudro, recenzentka podręczników i wiceprzewodnicząca Stowarzyszenia Nauczycieli Polonistów.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Artykuł z dnia: 2011-08-25, ostatnia aktualizacja: 2011-08-25 08:2

A miło być lżej!
PS: Nigdy nie myślałem, że będę politykował na tym blogu... :( Do czego mnie zmusza rzeczywistość...