Byłem z moją Wspaniałą Żoną na Planecie Singli. Na marginesie, moim zdaniem to bardzo dobry film - ciekawa fabuła, niezła realizacja, do tego wysoka dawka humoru. Polecam! Jak stwierdziła Żona, na taki film warto wydać te kilkanaście złotych. Jeśli się ktoś nie zgadza - trudno. De gustibus non disputandum es.
Wizerunek nauczycieli
Jednak nasze walentynkowe wyjście do kina skłoniło mnie do refleksji nt. wizerunku nauczycieli. Główna bohaterka Planety Singli, Ania, jest nauczycielką muzyki w szkole podstawowej. Zresztą mąż jej przyjaciółki piastuje funkcje dyrektora tejże placówki. Trzeci belfer to pan od wychowania fizycznego.- Ania - niespełniony muzyk, który z takich, a nie innych powodów, nie mógł zrobić kariery. Wygląd zewnętrzny Ani jest celowo przejaskrawiony. Jednak... i to jest sedno sprawy: dlaczego padło akurat na nauczycielkę? Proszę sobie odpowiedzieć samemu.
- Bogdan - sfrustrowany dyrektor, który nie ma pieniędzy na nastrojenie pianina. Nie wspominam już o możliwości zakupu nowego. Kółko muzyczne musi się przenieść ze swoimi próbami do sali gimnastycznej, ponieważ szkoła boryka się z brakiem sal. Scena, w której Bogdan-dyrektor informuje o tym Anię jest bezcenna.
- Piotr - wuefista, grający na saksofonie, popisujący się swoimi umiejętnościami w scenie pierwszego finału. Ponownie przebija się z jego osoby pewna nuta niespełnienia.
Może to tylko mój, bardzo subiektywny, odbiór postaci nauczycieli w tym filmie? Jednak śmiałem się do łez, a Moja Żona zapytała tylko: Co, samo życie?
Może jest potrzebny jakiś impuls, aby zmienić wizerunek, ten zewnętrzny, polskiego nauczyciela, nie wspomnę już o zawężeniu tego terminu do polskiego nauczyciela-faceta (coś na miarę bloga modnytata.pl/, tylko, że o belfrach)? Sprawie wizerunkowej mego fachu będę się jednak baczniej przyglądał.
Warto odnotować - pokój nauczycielski mieli duży. ;)